Willemstad, Curacao

Po pierwsze mieszkańcy mówią o swojej wyspie „kurasał”. Wspominam o tym, bo słyszałam już różne wersje tej nazwy. Po drugie, zanim zagłebię się z wami w gorące uliczki stolicy, to muszę przeprosić za niedostateczne wyjaśnienie mechanizmu działania mostu królowej Emmy. Poniżej krótki film o moście (kiedy już przedrzecie się przez reklamy):

Widać na nim, jak kawał mostu przesuwa się jak otwierane drzwi. Statek przepływa, most wraca na swoje miejsce. I tak nawet kilkanaście razy dziennie. Super! Niektórzy (ja na przykład) specjalnie zostają na moście, żeby na nim „pojechać” i machać do przepływających okrętów 🙂

Po przejściu przez most znajdujemy się w Punda – starej części miasta. Tuż obok mostu jest składnica złomu – tysiące kłódek, które zakochani przypinają, aby przypięczętować swą miłość na wsze czasy… Dobrze, że nie na moście, bo mimo pontonów leżałby pewnie na dnie kanału.

Willemstad, Curacao

Potem łazimy wiele godzin gorącymi ulicami karaibskiego Amsterdamu, oglądając wystawy słynnych sklepów (Kalvin Klein, Victoria’s Secret itd) i omijając cuchnące studzienki ściekowe.

Ten gość na pomniku to pierwszy premier niepodległych Antyli Holenderskich, Moises Frumencio da Costa Gomez. A skoro o polityce mowa, to tak wygląda nieco odrapany Parlament wyspy, liczący 21 osób:

Parlament of Curacao

Willemstad jest również miejscem najstarszego osadnictwa żydów na Karaibach. W XV wieku rząd Hiszpanii wyrzucił z kraju Żydów sefardyjskich (bo jak wiecie, Żydzi dzielą się na Sefardyjczyków i Aszkenazyjczyków) a część z nich osiedliła się właśnie tutaj. Odkrywam synagogę, która jest najstarszą bożnicą w Ameryce:

Synagogue, Willemstad, Curacao

No i wreszcie pora na tradycyjną kawę (w każdym porcie). Kawiarni, knajpek i restauracji mijamy całe mnóstwo, wreszcie wybieramy najbardziej zacienioną. Trzy ciemnoskóre kelnerki snują się między stolikami, starannie omijając gości wzrokiem… Poczułam się jak w PRL-u za młodych lat. Dziękuję Willemstad za przypomnienie tamtych obrzydliwych czasów! Stwierdziliśmy, że olewamy kawę, bo ileż można czekać, ale wtedy jedna z panienek raczyła przynieść kartę, przyjęła zamówienie i przyniosła je z obrażoną miną… Cztery i pół dolca na głowę za kawę. Przypomnienie sobie dawnych czasów – bezcenne.

Willemstad, Curaçao

Właściwie to Amsterdam, Curaçao. Myślę, że każdy kto zobaczy stolicę wyspy będzie miał takie skojarzenie. Nie dość, że położona nad wodami kanału Sint Annabaai i zatoki Schottegat, to… zresztą zobaczcie:

Willemstad, Curacao
Willemstad, Curacao

Ale po kolei. Willemstad składa się z dwóch części – Otrobanda (czyli Druga Strona), gdzie jest port i Punda, najstarsza część miasta. Żeby się dostać się do Pundy, idziemy długim nabrzeżem, przechodzimy przez ładne osiedle bloków i przez stary fort przerobiony na centrum handlowo-kawiarniane.

Na drugą stronę kanału można się dostać po moście, to oczywiste. Ale po jakim moście! Jest to największy na świecie most pontonowy, zbudowany w 1888 i wyremontowany w 2006 i nosi imię królowej Emmy. Kiedy kanałem ma przepłynąć statek, most się „zwija” na bok i jeśli jest się na moście, to trzeba czekać, aż statek przepłynie i most wróci na miejsce. Zdarza się to nawet kilkanaście razy dziennie, ale nikt nie narzeka. Jest wyłożony drewnem i pięknie oświetlony w nocy.

Queen Emma Bridge, Willemstad
Willemstad, Curacao

Curaçao

22 grudnia 2023, temp. 30, wschód słońca 6:51, zachód 18:16

Jesteśmy 60 kilometrów na północ od Wenezueli. Curaçao, wyobrażacie sobie?

Curacao

Dopłynęliśmy do portu Willemstad około dzesiątej rano. Upał był taki piekielny, że nie miałam ochoty nigdzie łazić, ale widok był niezmiernie zachęcający po tych wszystkich karaibskich atrakcjach, jakie mieliśmy okazję dotąd oglądać. I tu przed nosem miałam wyspę, której nazwa jest znana na całym świecie, choć pod postacią trunku.

Curaçao to jedna z wysp znanych jako Wyspy ABC – A to Aruba, B to Bonaire, C to właśnie Curaçao. Wszystkie należą do Królestwa Niderlandów i są zarządzane przez gubernatora. Curaçao i Aruba odrzuciły w referendum niepodległość i postanowiły pozostać częścią Europy. Poza tym językiem urzędowym jest tu holenderski i język zwany papiamento, który składa się z kilkunastu innych języków, choć głównie z portugalskiego i hiszpańskiego. Co jeszcze ciekawego można napisać o Curaçao? Uprawia się tu głównie pomarańcze, z których wyrabia się słynny trunek, są tu nieziemsko piekne plaże, a prawie cała słodka woda pochodzi z odsolonej wody morskiej.

Poza lepkim upałem i ładną architekturą, niedługo po zejściu na ląd mieliśmy przyjemność poznać jednego z obywateli tego niewielkiego kraju:

Cudowny, prawda? Choć może to była dziewczynka? Gapiłyśmy się na siebie dość długo, chciałam jej dać jabłuszko, ale bałam się że spłoszę stworzonko, więc tylko robiłam jej zdjęcia, a ona pozowała ślicznie, odwracając się z stronę obiektywu. A potem nadeszli ludzie i piękność odeszła w pobliskie zarośla. Tak poznałam iguanę.

Na morzu

21 grudnia 2023, temperatura 28, temperatura wody 28, wschód słońca 6:29, zachód 18:03, pozycja: widać na południowym horyzoncie wyspę Blanquilla

Dziś płyniemy wraz ze stadami latających ryb, które bielą się na powierzchni granatowego morza, mknąc z wielką prędkością nad malutkimi tęczami ukazującymi się w słońcu. Temperatura na sterburcie do wytrzymania, widok pustki jak zwykle wspaniały, pora porozmawiać o… piratach z Karaibów. Tych prawdziwych.

To byli naprawdę paskudni ludzie. Legendy stworzone w romantycznych opowieściach i popkulturowych przekazach nijak się mają do rzeczywistości tamtych czasów pełnych okrucieństwa. Przyzwyczailiśmy się do obrazu piratów, szlachetnych obrońców uciśnionych, kierujących się pięknymi zasadami moralnymi, równością rasową i rycerskością wobec kobiet. Taaa, jasne. Rabowali wszystkich jak leciało, nawet najbiedniejszym odbierali ostatnią kromkę chleba. Palili, gwałcili i mordowali bez litości, stosowali straszliwe tortury, nie oszczędzając kobiet i dzieci, często traktując ich jak towar.

Nie będę przedstawiać historii piractwa na Karaibach, bo nikomu nie będzie się chciało tego czytać, ale mogę zdradzić kilka sekretów:

Czy piraci nosili papugi na ramieniu? – Tak, papugi były łowione na wyspach i traktowane jako lokata kapitału, ponieważ można było je drogo sprzedać. Były też zwierzątkami domowymi, łatwiej było na statku mieć papugę niż psa.

Dlaczego piraci nosili opaski na oku? – Nie, nie dlatego, że stracili oko. Kiedy napadali na jakiś statek, musieli pokonać jego załogę. Walka toczyła się nie tylko na pokładzie, ale też pod pokładem, gdzie było ciemno… choć oko wykol. Wtedy po zdjęciu opaski to drugie oko widziało w ciemności o wiele lepiej.

Czy kapitan miał dyktatorską władzę na statku? – Tak, ale był demokratycznie wybierany przez załogę i mógł zostać odwołany.

Czy były kobiety – piratki? – Tak, dwie. Ale o tym następnym razem.

Teraz płyniemy śladami piratów z Karaibów, podziwiając zachód słońca. Jutro dopłyniemy na kolejną wyspę w archipelagu Małych Antyli.