Road Town – wyspa Tortola

Pamiętacie „Wyspę Skarbów” Roberta Stevensona? Tak, to właśnie tam, na niewielkim archipelagu składającym się z 36 wysp i wysepek dzieje się akcja tej powieści, która rozbudzała wyobraźnię wielu pokoleń dzieciaków. Archipelag leży około 100 kilometrów na wschód od Puerto Rico i nazywa się Brytyjskie Wyspy Dziewicze. Wyspy archipelagu mają świetna nazwy, np. Wyspa Pelikana, Okrągła Skała, Upadła Jerozolima, Wyspa Moskitów, Wielki Pies i przede wszystkim Skrzyna Umarlaka. Wyspy są wpisane w historię piractwa w regionie Karaibów, ale to już temat dla zainteresowanych losami piratów, a szczególnie Kapitana Kidda czy Czarnobrodego. Współcześnie Brytyjskie Wyspy Dziewicze są jednym z największych na świecie rajów podatkowych i chyba jedynym karaibskim krajem, gdzie główny dochód pochodzi z usług finansowych, a nie z turystyki. Wyspy należą do Wielkiej Brytanii, ale walutą obowiązującą jest dolar amerykański.

Tortola Island

My przypłyneliśmy na Tortolę – największą wyspę archipelagu. Ma powierzchnię ok. 55 km2, a jej stolica – Road Town – leży na południu, w naturalnej zatoce, która była idealnym schronieniem dla pirackich okrętów. Pod spodem: piracke okręty. Ten maleńki z prawej jest nasz, a ten z lewej jest potworem, który zabiera 6500 pasażerów.

Road Town ma około 12 tysięcy mieszkańców i jest bardzo spokojnym miejscem. Przestępczość jest niewielka, ulice są czyste, ludzie uśmiechają się do siebie i są wyluzowani. Otoczone łagodnymi, zielonymi wzgórzami jest miejscem prawie idealnym.

Road Town, Tortola

Jest też najnudniejszym miastem, jakie odwiedziłam na Karaibach. Nic, naprawdę nic ciekawego się tam nie działo, nie było ulicznych barów i kawiarni, nie słychać było głośnej muzyki, nikt nie proponował paciorków ani chińskich ciuchów… prawo i porządek 🙂 Można było odetchnąć od hałasu i tłumów.

Na wyspach mają fajne rejestracje i taksówki:

Po kilku upalnych (a jakże!) godzinach w mieście, wracamy do portu, spragnieni kawy. W porcie, w każdym porcie na świecie, życie toczy się inaczej, choć trudno określić na czym to polega. Takie miejsca żyją własnym rytmem i na własnych zasadach. Pewnie podobnie jest na dworcach kolejowych, czy lotniskach?

Jacht na zdjęciu kosztował ponoć 80 milionów dolców, a jego roczne utrzymanie to kolejny milion. Nie mogę powiedzieć skąd to wiem, ale źródło wydawało się dobrze poinformowane. Ot, taka ciekawostka z życia.

Tradycyjnie idziemy na lokalną kawę do portowej kawiarni. Siadamy przy stoliku na balkonie, wokół nas kilkoro ludzi, słońce zachodzi, wieczorna cisza, zaczynają latać ćmy … Kawy w knajpce nie ma, jest tylko lokalne piwo. Cóż, tradycji nie stało się zadość, ale piwo było niezłe. Trzeba wracać na statek, o dziewiątej wieczorem odpływamy. Do następnej wyspy!

18 myśli na temat “Road Town – wyspa Tortola

  1. I jak to się dzieje, że kogoś stać na kupno takiego jachtu i na jego utrzymanie? Mnie tam on do szczęścia niepotrzebny, ale raz w życiu chciałabym zaopatrzyć się choć w auto prosto z salonu, a nie w używane graty 😉 Wyspa przyjemna, choć chyba brakowałoby mi sklepików i atrakcji. Ile można wypoczywać w ciszy? 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nie wiem 😦 Nawet nie potrafię sobie wyobrazić posiadania takiej ilości kasy. Myszko, samochody prosto z salonu są przereklamowane. Nie wiem jak cię pocieszyć… Może jeszcze nie nadszedł twój czas na auto salonowe? Zresztą i tak byłoby ci trudno się zdecydować – Aston Martin, czy Mustang GT 🙂 Przytulam

      Polubione przez 1 osoba

  2. W tej podróży życia od wyspy do wyspy więcej jest czasu na przemyślenia i przetrawienie tego, co zobaczyłaś i przeżyłaś. Szkoda, że tam tak gorąco…

    Polubione przez 1 osoba

  3. Kawiarnia bez kawy. Byłabym zawiedziona i niezadowolona (maruda ze mnie). A piwa w zasadzie nie pijam, czasem daję się namówić na łyka od męża. Ale takie spokojne miasteczko podobałoby mi się. Nie lubię nagabywania do kupna (szczególnie po Turcji), upominków, drobiazgów miejscowych też bym nie kupowała. Ile można mieć pamiątek z podróży? Widoki i wspomnienia zabieramy ze sobą, to nasze pamiątki, prawda? Serdeczności!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Haniu, żadna maruda z ciebie, ja też byłam zniesmaczona brakiem ulubionego napoju. Kupowanie natomiast jest wspomaganiem lokalnej ekonomii, o ile jest co kupować. Bo co może sobie kupić kobieta, która ma wszystko, nawet kolczyki z larimarem?… hihihi. Buziaki kochana

      Polubienie

  4. Ciche i czyste miasteczko to akurat dla mnie, szkoda tylko, że lokal bez kawy, kawa i ciacho musi być! Pewnie szukałabym do skutku!

    Pomyśleć, że jednych nie stać na własne 4 kąty, a inny ma jacht za miliony!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Jotko kochana, nie wiem czy z takim jachtem to więcej zmartwień nie ma niż przyjemności posiadania. Sztormy, opłaty portowe, załodze trzeba zapłacić, piraci, albo żona przy rozwodzie zabierze… Nie, stanowczo za dużo kłopotów. Nie kupujemy, dobra? Całuski

      Polubienie

  5. Twoje wspomnienia z Tortoli przeniosły mnie na magiczne wybrzeża, gdzie piracka historia splata się z urokami dzisiejszego dnia. Nawet w opisie najspokojniejszego miasta odnajdujesz jego wyjątkowy urok 🙂 Chętnie bym się przyłączył w te Twoje podrożę karaibskie 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. Andrzeju W. jesteś słodki, dziękuję za gotowość towarzyszenia mi w podróży 💙💚💛 Może przy następnej wyprawie dołączysz? Nie będzie to Bora Bora, jeszcze nie, ale coś fajnego na pewno. Przytulaski

      Polubienie

  6. „Wyspę skarbow” czytałam w jakiejś odległej przeszłości, ale nic nie pamiętam, nie wiem, czy powtórka z lektury nie byłaby, jednak, rozczarowaniem? 😉 I muszę wrócić do poprzednich postów, bo niektore mi umknęły, ale i tak jestem pod wrażeniem, toż to eskapada na miarę pana Fogga 😊

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ale mnie rozbawiłaś tym porównaniem z Fileasem 😉 Co do „Wyspy Skarbów” to lepiej obejrzeć jakąś zajawkę ekranizacji i to wystarczy, żeby poczuć klimat. Dziękuję, że czytasz, całuski

      Polubienie

  7. Dzięki Tobie przenoszę się w Krainę Wakacji;-)

    Karaiby zawsze mnie pasjonowały. I zostawiam sobie tę przyjemność na …nie wiem kiedy;-) Równie pociągające są dla mnie Wyspy Pacyfiku… Może więc kiedyś;-)

    Co do jachtów… Pamiętam Porto Cervo na Sardynii i kilkadziesiąt zacumowanych tam jachtów najbogatszych ludzi, miedzy innymi rosyjskich oligarchów. Popatrzyłem z daleka. Bardziej fascynował mnie wówczas niesamowity widok z półwyspu na Morze Tyrreńskie;-)

    Serdeczności.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Widziałam port w Monaco… nic mnie już nie zaskoczy 😁 Porto Cervo to też enklawa luksusu, gdybym kiedyś miała kupić jacht to właśnie tam 😎. Co do Karaibów, to Kubę już odwiedziłeś, zostało ci tylko troszeczkę do obejrzenia. Dziękuję, że zwiedzasz ze mną. Całuski.

      Polubienie

Dodaj komentarz